Mistyczny żar poezji seraficznej panny rozkochanej w ciele Ukrzyżowanego i jej miłosna ekstaza idąca w zawody z miłością Marji z Magdali zabarwiły policzki deklamującej mniszki bladoróżową jutrznią. Weronika przeżywała całą sobą serdeczną mękę Świętej...
Żądam bez miary — miłuję bez granic —
Miłość i żądza nie zdały się na nic —
Zmienionam cała w jedno upragnienie,
Lecz Twojej woli w tych chwilach nie zmienię;
Pan nieśmiertelny nie zstąpi do sługi...
. . . . . . . . . . . . . . . . .
Lecz kiedy konasz, mnie się wiecznie zdaje,
. . . . . . . . . . . . . . . . .
Że Magdalena, ta święta, Twa miła,
Co tam tak jęczy — to ja chyba była!
. . . . . . . . . . . . . . . . .
— Nie — ona Ciebie więcej nie kochała!
Ja wiem, że ona wielka, a ja mała,
Bom mniej czynami Tobie zasłużona —
Lecz więcej Ciebie nie kochała ona!
Jakżeż to będzie, mój Panie, mój Boże?
Jakżeż rozdzielić sądem Salomona
Tę jedną miłość między te dwa łona?
— Bo dwóch miłości być takich nie może!
Nie — Ciebie więcej nie kochała ona!...[1]
. . . . . . . . . . . . . . . . .
Na czoło Weroniki białe, chłodne, marmurowe wystąpiły krople potu, w oczach tliła namiętność. Nagle zachwiała się i upadła bez pamięci u stopni ołtarza...
- ↑ Cytowane wyjątki według parafrazy Z. Krasińskiego.