Strona:Stefan Grabiński - Cień Bafometa.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

przedwcześnie zgasłej towarzyszki. Na białej, atłasowej, w srebrne lilje przetykanej poduszce, w mirtowej wianka koronie spoczęła przepiękna jej głowa. Z pod opuszczonych rzęs padał cień na twarz alabastrowo bladą, w rękach na piersi złożonych błyszczał w posrebrzu księżyca krzyż. Na ustach, z których skon nie zdołał zetrzeć barw koralu, zastygł uśmiech — zagadka. Zastygł i rozlał po twarzy wyraz niewypowiedziany...
Tak w noc majową, pijaną od woni czeremch i bzów noc szła na miejsce wiecznego spoczynku siostra Weronika. A niosły ją siostry — powiernice, czyste dziewy i panny zakonne, z Chrystusem poślubnie złączone...
Minęły aleję klonów, okrążyły jezioro i weszły na przylądek. Rozchybotane na wietrze płomyki gromnic dwoiły się w jeziorzanej toni i drugi orszak wyłaniał się z głębi.
Gdy przestępowały próg kaplicy, wnętrze rozbłysło wzmożoną siłą świateł i odezwały się organy. W ciszy nocnej popłynęła po falach jeziora przesłodka melodja „Ave Maria“ Gounoda...
Orszak mniszek rozdzielił się, przepuszczając środkiem mary, Na tle ołtarza umajonego w lilje i konwalje zaczerniał w powodzi świec katafalk. Siostry zdjęły z ramion nosze ze zwłokami i podłożywszy ręce pod ciało, ostrożnie jak dziecię złożyły je w trumnie. Przy dźwiękach nieustającej muzyki organów pochyliła się nad umarłą przeorysza i lekko dotknęła ustami jej