Ta strona została skorygowana.
GLORIA.
Gloria! z pod stropu świateł wzbił się głos w błękity
Od szczęścia upojniejszy i czystszy od bieli —
Szarpnął sercem, gdzie ból się najtajniejszy ścieli
I rozperlił gwiaździstych cudów rój obfity.
Spragnioną duszę grążę w ożywczą krynicę,
Klęczę — a jasność razi przymknięte powieki.
O, prochu ziemski, jakżeś odemnie daleki!
Śpiew słyszę — a nie nazwę go i nie pochwycę.
Jak złote meteory w przecudowną ciszę
Iskrzą się wzniosłej, słodkiej Prefacji rozdźwięki,
Ścielą się równo, biało, jak śniegu puch miękki.
Czuję, kocham i wierzę — bo śpiew Boży słyszę...
Hostja kwiatem rąk bledszych od lilji wzniesiona
Rwie wzrok gdzieś w pozaświaty, pod słońca sklepienie,