Strona:Stefan Grabiński - Ciemne siły.djvu/42

Ta strona została przepisana.

Róża.
Nie — nie ruszał się dłuższy czas z miejsca, chociaż jestem tego niemal pewną, że usłyszał moje szybkie, gwałtowne kroki na stopniach. Lecz nie obrócił się, nie drgnął... Udawał... Mam przekonanie, że czynił to umyślnie, z celem z góry uplanowanym... I mnie też coś przykuło do ziemi. Nie przerywałam mu, chociaż chwile sączyły się jak wieki... Wreszcie raczył wyczuć moją obecność poza sobą i obrócił się. Spotkawszy się z mojem spojrzeniem, powstał i ze źle tajonym błyskiem tryumfu w oczach oznajmił spokojnie: — Wracasz trochę późno. Nasz gość nie mogąc się doczekać twego powrotu, odjechał. „Albatros“ odbił od brzegu przed godziną. — Opanowałam się całą siłą woli, zbywając milczeniem informację... W dwa tygodnie potem przeczytałam w dziennikach opis katastrofy...
Wrocki.
Cios był dla ciebie okropny... Chorowałaś długo... Lecz uspokój się, Różo — czas wszystko ukoi i złagodzi. Wróciłaś do życia i jego spraw z pięknym celem uwiecznienia swego ideału. Wzniosły cel, Różo,