Strona:Stefan Grabiński - Ciemne siły.djvu/50

Ta strona została przepisana.

Róża.
Jakgdyby ktoś drugi kierował niemi, usadowiwszy się w twem wnętrzu. Wyglądasz na aktora, który genjalnie wżył się w cudzą mimikę.
Wrocki.
Rzecz szczególna. Musi jednak coś wtem być, gdyż oboje zauważyliście zaszłą we mnie zmianę. Jeśli się jednak nie mylicie, zapewniam, że robię to bezwiednie.
Norski (patrząc nań bystro, wstaje od stołu, przy którym siedzą w czasie rozmowy i nerwowo przechadzając się po pokoju, mówi:)
A przecież jakaś przyczyna być musi.
Wrocki (zapalając papierosa, opiera się o grzbiet fotelu. Mówi powoli, z predylekcją — znać, że wpadł na zajmujący go temat:)
Nie ulega wątpliwości. — Prawdę mówiąc, zjawisko zaobserwowane przez was na mojej osobie, które nazwałbym „ksenomimją“, nie jest mi obcem. Śledziłem je u paru osób na klinice w obserwatorjum psychologicznem w szpitalu Salpêtriere. Można tu wogóle postawić dwie hipotezy. Ksenomimja może wypływać z prostego zapatrzenia się na drugiego jako wzór