niał; „nerwica kolejowa“ zdawała się przetwarzać u przerafinowanego wrażliwca w czynnik poniekąd dodatni, pozytywny lubo chwilowy. Spotęgowane podniecenie utrzymywało przez czas trwania jazdy na sztucznej wyżynie zwykle wątłe władze życiowe Godziemby, by po ustąpieniu „szczęśliwych“ warunków przejść w stan tem głębszej prostracyi; pociąg w ruchu działał nań jak morfina, zastrzyknięta w żyły nałogowca.
Znalazłszy się w czterech ścianach przedziału, Godziemba odrazu ożywił się; mizantrop na „lądzie stałym“ tutaj zrzucał skórę odludka i sam zaczepiał ludzi czasem niechętnych rozmowie. Ten człowiek małomówny i trudny w pożyciu codziennem, nagle przeradzał się w causeur’a pierwszej klasy zasypującego towarzyszy podróży anegdotami ułożonemi na prędce w sposób zręczny i dowcipny. Niedołęga życiowy, którego mimo wybitnych zdolności ubiegały we wszystkiem zręczne miernoty, stawał się ni stąd ni zowąd jednostką mocną, przedsiębiorczą i ciętą. „Tchórz nerwami i całym sobą“ przemieniał się niespodzianie w skorego do zaczepki awanturnika, który mógł być nawet niebezpiecznym.
To też nieraz miewał Godziemba w czasie
Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/119
Ta strona została uwierzytelniona.