na krótko dla nabrania oddechu. Powracał chętnie, bo zawód swój lubiał.
Godziemba słuchał tylko dorywczo tych objaśnień, udzielonych mu naprzemian przez inżyniera i jego żonę; raczej zajmowały go ponęty fizyczne pani Nuny.
Nie można było nazwać jej piękną; była tylko ogromnie miła i szalenie pociągająca. Bił od tej pulchnej, trochę krępej postaci czar zdrowia i świeżości — niepokoił zmysły powab ciała pachnącego wonią dzikich ziół i macierzanki.
Od pierwszego spojrzenia jej dużych, niebieskich oczu uczuł ku niej nieprzeparty pociąg. Było to tem dziwniejsze, że nie odpowiadała jego ideałowi; lubiał silne brunetki, wysmukłe kibici, rzymskie profile — pani Nuna należała do wprost przeciwnego typu. Zresztą Godziemba zwykle nie zapalał się łatwo; był raczej naturą chłodną, pod względem płciowym wstrzemięźliwą.
A jednak wystarczyło jedno skrzyżowanie spojrzeń z inżynierową, by rozniecić w nim potajemny żar pożądania.
To też patrzył w nią wzrokiem palącym, śledził ogniście każdy jej ruch, każdą zmianę pozycyi.
Czyżby cóż zauważyła? Raz pochwycił
Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.