tętna; rozkoszne lenistwo zwichnęło sprężystość członków, znużenie lubieży opanowało mózg.
Nieznacznie położył rękę na nodze Nuny i wyczuwał palcami jej jędrną zwartość. Słodki zawrót przesłonił mgłą oczy. Posunął rękę wyżej, pojąc dotyk jedwabistem jej ciałem....
Nagle zafalowały jej biodra dreszczem rozkoszy; wyciągnęła rękę i zanurzyła mu we włosach. Chwilę trwała milcząca pieszczota...
Podniósł głowę i spotkał wilgotne spojrzenie dużych, namiętnych oczu. Ruchem palca wskazała mu drugą, podwójnie przyćmioną połowe przedziału. Zrozumiał. Opuścił swe miejsce, ostrożnie prześliznął się mimo śpiącego inżyniera i na palcach przeszedł w drugą część coupé. Tutaj, zasłonięty grubym półmrokiem i przepierzeniem, które sięgało mu piersi, usiadł wzburzony, w oczekiwaniu.
Lecz szelest, jaki mimo wszystko wywołał, zbudził Rastawieckiego. Przetarł oczy i rozejrzał się dokoła. Nuna wtuliwszy się momentalnie w kąt wagonu, zdawała się drzemać — miejsce vis-á-vis było puste.
Inżynier ziewnął przeciągle i wyprostował się.
— Cicho Mieciek! — upominała go z sennym dąsem. — Późno już.
Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.