Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

— Opowiedzcie ją Świta prosimy! — zachęcił Haszczyc.
— Prosimy, prosimy!
— Owszem — historya niedługa; można ją streścić w paru słowach.
Krąży pomiędzy kolejarzami jako opowieść o pociągu, który zniknął.
— Jakto zniknął? Ulotnił się, czy jak?
— No nie. Zniknął — nie znaczy jeszcze; przestał istnieć! Zniknął — to znaczy: niema go pozornie dla oka ludzkiego — w rzeczywistości zaś gdzieś jest, gdzieś przebywa, chociaż niewiadomo gdzie. — Fenomen ten miał wywołać pewien naczelnik stacyi, jakiś dziwak ogromny a może czarownik. Sztuki dokonał przez szereg w specyalnym porządku po sobie następujących sygnałów. Zjawisko zaskoczyło go znienacka, jak sam potem utrzymywał. Oto bawił się sygnałami które kombinował w najrozmaitszy sposób, zmieniając ich następstwo i jakość. Aż raz po wypuszczeniu siedmiu takich znaków, pociąg zajeżdżający na jego stacyę nagle w pełnym biegu uniósł się w górę równolegle do toru, zawahał parę razy w powietrzu, poczem przechyliwszy się pod kątem, zniknął i rozwiał się w przestrzeni. Odtąd nikt więcej nie widział ani pociągu, ani ludzi, którzy