nim jechali. Mówią, że pojawi się z powrotem, gdy ktoś wyda te same sygnały lecz w porządku odwrotnym. Naczelnik niestety wkrótce potem zwaryował i wszelkie próby wydobycia zeń prawdy spełzły na niczem; obłąkaniec zabrał ze sobą klucz do tajemnicy. Chyba wypadek zdarzy, że ktoś trafi na właściwe znaki i wywabi pociąg z czwartego wymiaru na ziemię.
— Awantura, jakich mało — zauważył kierownik Zdański. — A kiedy zaszło to cudowne zdarzenie? Czy legenda nieokreśliła go czasowo?
— Jakich sto lat temu.
Pi, pi! Ładny szmat czasu! W takim razie pasażerowie z wnętrza pociągu byliby w chwili obecnej o cały wiek starsi. Proszę wyobrazić sobie, coby to był za spektakl, gdyby tak dziś, jutro udało się jakiemuś szczęśliwcowi odnaleść akopoliptyczne sygnały i zdjąć siedm pieczęci czaru. Ni stąd, ni zowąd zaginiony pociąg nagle spada z nieba na zięmię wypoczęty należycie po stuletniej windzie i wysypuje z wagonów tłum uginających się pod ciężarem wieku stosunków.
— Zapomniałeś o tem, że w czwartym wymiarze prawdopodabnie nie potrzebują ludzie ani jedzenia ani napoju i nie starzeją się.
Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.