tylko o to, z czyjej. Według etatu było na tej przestrzeni budników dziesięciu; z tej liczby należało wydzielić ośmiu, którzy nie posiadali aparatu do dawania sygnałów tego typu. Podejrzenie padło zatem na pozostałych dwóch. Inspektor postanowił wybadać obu na miejscu ich przeznaczenia.
Po sutym obiedzie u pana naczelnika wyruszył z Dąbrowy po dwunastej w południe specyalny pociąg z komisyą śledczą. Po półgodzinnej jeździe panowie wysiedli przed budką drożnika Dziwoty; był to jeden z podejrzanych.
Biedna człeczyna przerażony najściem nieoczekiwanych gości zapomniał języka w gębie i na pytania odpowiadał jakby zbudzony z głębokiego uśpienia. Po przeszło godzinnem badaniu doszła komisya do przekonania, że Dziwota Bogu ducha winien i o niczem nie ma pojęcia.
Więc by nie tracić czasu pan nadinspektor zostawił go w spokoju, zalecając swoim ludziom dalszą jazdę do ósmego strażnika, na którym teraz skupiła się jego śledcza uwaga.
W 40 minut potem stanęli na miejscu. Na spotkanie nie wybiegł nikt. To zastanowiło. Posterunek wyglądał jakby wymarły; żadnej poszlaki życia w obejściu, żadnego śladu ży-
Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.