zawrócił ku wyjściu. Krótkie spojrzenie rzucone na rękę drożnika przekonało, że nie palce ujmowały taster, lecz trzy nagie, ogołocone z mięsa piszczele.
W tej chwili siedzący przy stole zachwiał się i zwalił się jak kłoda na ziemię; poznano trupa Jaźwy w stanie zupełnego rozkładu. Obecny lekarz stwierdził śmierć zaszłą przynajmniej dziesięć dni temu.
Spisano protokół i pochowano na miejscu zwłoki, rezygnując z obdukcyi z powodu silnie posuniętego zepsucia.
Przyczyny śmierci nie wykryto. Wypytywani o to chłopi z sąsiedniej wsi nie umieli dać żadnych wyjaśnień prócz tego, że już od dłuższego czasu Jaźwy nie widywano. W dwie godziny później wróciła komisya do Ostoi.
Naczelnik Dąbrowy miał tej nocy i następnych sen spokojny i niezmącony sygnałami. Lecz w tydzień potem zaszła na linii Dąbrowa — Głaszów straszliwa katastrofa. Oderwane nieszczęśliwym trafem wagony wpadły na pociąg pospieszny dążący z przeciwnej strony i zdruzgotały go doszczętnie. Zginął cały personał służbowy i osiemdziesięciu kiku podróżnych.