gdzie będziemy mogli swobodnie pogadać. Wóz ten znam na wylot.
I pociągnąwszy profesora za sobą, skręcił w lewo, tam, gdzie pierzeja przedziałów załamując się, przechodziła w kurytarzyk wiodący na platformę. Tu wyjątkowo nie było w tej chwili nikogo. Kolejarz wskazał towarzyszowi ścianę zamykającą ostatnie coupé.
— Widzi pan ten mały gzemsik tu w górze? To jest zamaskowany zamek; skrytka dla dostojników kolei w wyjątkowych wypadkach. Zaraz ją oglądniemy dokładniej.
Odsunął gzems, wydobył z kieszeni konduktorski klucz i założywszy w otwór, przekręcił. Wtedy gładko odwinęła się w górę stalowa stora, odsłaniając malutki, wytwornie urządzony przedział.
— Proszę do środka — zachęcił kolejarz.
Po chwili siedzieli na miękkich, polstrowanych poduszkach, odcięci od gwaru i ścisku zapuszczoną z powrotem storą.
Funkcyonaryusz patrzył na profesora z wyrazem oczekiwania na twarzy. Ryszpans nie spieszył z pytaniem. Zmarszczył czoło, zasadził mocniej monokl i pogrążył się w zadumę. Po chwili zaczął, nie patrząc na towarzysza:
— Uderzył mię kontrast między humorystyką opowiedzianych przez pana zdarzeń
Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.