drożnika Zoły, położonej 5 km. za Drohiczynem pierwszy sygnał alarmowy. — Kierownik stacyi wsiadł na dresynę i w pół godziny stanął na miejscu wypadku, gdzie spotkał już komisyę śledczą z Rakwy.
Dziwny obraz przedstawił się oczom obecnych. W czystem polu, kilkaset metrów za budką drożnika stał na szynach rozerwany pociąg: 2 wagony tylne zupełnie nieuszkodzone, potem przerwa, odpowiadająca długości trzech wozów — znów 2 wozy sprzężone łańcuchami, w stanie normalnym — luka jednowagonowa — wreszcie na przodzie jaszczyk; lokomotywy brakło. Na torze, na platformach, na schodkach żadnych śladów krwi, nigdzie rannych ani zabitych. Wnętrza wagonów również puste i głuche, nie znaleziono ani w jednym przedziale zwłok; nie stwierdzono najlżejszego uszkodzenia w pozostałych wagonach....
Szczegóły naocznie spisano i odesłano do dyrekcyi. Sprawa przedstawia się tajemniczo i organa kolejowe nie spodziewają się rychłego jej wyświetlenia....
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Karmelita zamilkł na chwilę, odłożył pismo i zaczął z kolei odczytywać drugie: