Lat temu już dziesięć. Zdarzenie przybrało już kształty rozwiewne, niemal senne — zasnuło się błękitną mgłą rzeczy minionych. Dziś wygląda jak wizya lub jak szalone marzenie; a jednak wiem, że wszystko do najdrobniejszych szczegółów było naprawdę tak, jak pamiętam. Od owej chwili wiele zajść przesunęło się przed mojemi oczyma, dużo przeżyłem i niejeden cios spadł na osiwiałą mą głowę — lecz wspomnienie wypadku pozostało niezmienione, obraz dziwnej chwili wyrzeźbił się w duszy głęboko na zawsze; patyna czasu nie przyćmiła silnego rysunku, owszem, zda mi się, z lat ubiegiem podkreśla cienie w sposób tajemniczy...
Byłem wtedy kierownikiem ruchu w Krępaczu, małej, śródgórskiej stacyi niedaleko granicy; z mojego peronu widać było jak na dłoni wydłużony, szczerbaty łańcuch rubieży.
Krępacz był przedostatnim przystankiem na linii zmierzającej ku pograniczu, poza nim w odległości 50 km. były jeszcze tylko Szczy-
Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/195
Ta strona została uwierzytelniona.