tynent tracą żałobny swój dar i niczem nie różnią się od przeciętnych osobników.
— To szczególne. To, co mówisz, świadczyłoby więc o tem, że to wybitnie psychiczne zjawisko przecież zależnem jest od czynników natury chtonicznej.
— Istotnie. Fenomen ten ma dużo w sobie składników tellurycznych. Jesteśmy synami Ziemi i podlegamy jej potężnym wpływom nawet w dziedzinach oderwanych pozornie od jej podłoża.
— Czy obławy własnego jasnowidztwa wywodzisz z podobnych źródeł? — zapytałem po chwili wahania.
— Naturalnie. Wpływa na mnie otoczenie, pozostaję pod działaniem tutejszej atmosfery. Mój złowieszczy przymiot wynikł z nieubłaganą logiką z duszy tej okolicy. Żyję na pograniczu dwu światów.
— Ultima Thule! — szepnąłem, schylając głowę.
— Ultima Thule! — powtórzył jak echo Joszt.
Umilkłem przejęty uczuciem lęku. Po czasie otrząsnąwszy się z wrażenia, zapytałem:
— Dlaczego zdając sobie tak jasno sprawę z wszystkiego, nie przeniosłeś się dotąd w inne strony?
— Nie mogę. W żaden sposób nie mogę.
Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.