— Ile pan godzin w służbie?
— 16.
— Nie czujesz się pan znużony jazdą?
— Bynajmniej.
— Dlaczego pan dzisiaj cztery razy z rzędu nie zatrzymał pociągu na właściwem miejscu przed stacyą?
Grot milczał. Nie mógł, nie chciał za nic w świecie tego powiedzieć.
— Czekam na odpowiedź.
Maszynista zwiesił ponuro głowę.
Wtedy urzędnik podniósł się uroczyście od biurka i zawyrokował:
— Teraz pójdzie się pan wyspać. Zastąpi pana inny kolega. Zawieszam pana na razie w służbie; być może, wezwie się pana z powrotem w swoim czasie, kiedyś później. Tymczasem radzę panu poddać się oględzinom lekarskim jak najrychlej. Pan jesteś poważnie chory.
Grot pobladł, zachwiał się. Historya przybrała charakter tragiczny. Z wyrazu twarzy, tonu i treści słów poznał, że go uważają tutaj za waryata. Zrozumiał, że stracił posadę, że przestał być maszynistą.
— Panie naczelniku — jęknął, załamując ręce — zdrów jestem zupełnie. Mogę dalej jechać.
Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.