presu w drodze do O., tydzień temu ledwo wyminął osobowy na przestrzeni między S. a F., onegdaj cudem tylko skrzyżował się szczęśliwie z pospiesznym z W.
Drżeli naczelnicy stacyi na wiadomość o tych wyjątkowych wyminięciach, które należało zawdzięczać li tylko podwójnej wstędze torów i przytomności maszynistów. Podobnie „cudowne ocalenia“ zaczęły w ostatnich czasach zdarzać się coraz częściej, przyczem szanse szczęśliwego wyjścia ze spotkania widocznie malały z dniem każdym.
Intruz z roli ściganego przeszedł w czynną, pchany jakby magnetycznym popędem do tego, co regularne i w normę ujęte, zaczął grozić bezpośrednią destrukcyą starego spraw porządku. Historya mogła lada dzień skończyć się tragicznie.
To też i kierownik ruchu w Horsku od miesiąca wiódł życie nad wyraz przykre. W ciągłej obawie przed niepożądaną wizytą, czuwał prawie bez przerwy, nie opuszczając dniem i nocą posterunku, który mu powierzono niespełna od roku w dowód uznania „jego energii i niezwykłej sprężystości“. A placówka była ważna, bo na stacyi w Horsku przecinało się parę zasadniczych linij kolejowych i ogniskował ruch całej połaci kraju.
Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.