Nagle pewnego poranku Szygoń znikał i przepadał znowu bez śladu...
Przyczyna owych ucieczek pozostała nigdy niewyjaśnioną. Zdaniem niektórych, źródła należało szukać w żywiole atawistycznym, tkwiącym w naturze oryginała; w żyłach Szygonia płynęła podobno krew cygańska. Odziedziczył, zdaje się, po bujnych swych, wędrownych przodkach tęsknotę wieczystej włóczęgi, głodną wrażeń żądzę królów gościńca. Jako objaw wypływający wprost z tego „nomadyzmu“ przytaczano fakt, że Szygoń nigdy nie mógł wytrzymać dłużej na jednem miejscu, lecz ciągle zmieniał mieszkanie, przeprowadzając się z jednej dzielnicy w drugą. Jakiekolwiek pobudki skłaniały dziwaka do romantycznych podróży bez określonego wyraźnie celu — on sam z pewnością nie pochwalał ich ex post po powrocie. W jakiś czas po tajemniczem zniknięciu wracał równie niespodzianie zły, wyczerpany i ponury. Przez parę następnych dni zamykał się w domu, unikając widocznie ludzi, przed którymi odczuwał wstyd i zakłopotanie.
Najciekawszym z wszystkiego był zapewne stan Szygonia w ciągu „ucieczki“ — stan niemal zupełnego zautomatyzowania z przewagą elementów podświadomych.
Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.