— Ile? — intruz nastawił uszu. — Niedobrze zrozumiałem. Wielki ruch?
— Czem są wasze jazdy choćby z największą przypuszczalnie chyżością, choćby na najdalej rozpiętych liniach wobec wielkiego ruchu i wobec faktu, że ostatecznie mimo wszystko zostajecie na ziemi. Choćbyście wynaleźli pociąg piekielny, któryby w jednej godzinie objechał całą kulę ziemską, ostatecznie wrócicie do punktu, z którego wyjechał: jesteście przykuci do ziemi.
— He, he! — szydził kolejarz — kochany pan zapewne poeta. Wolne żarty.
— W czem wpłynie choćby zawrotna, bajeczna chyżość ziemskiego pociągu na wielki ruch i na jego efekt?
— He, he, he! — beczał rozbawiony naczelnik.
— W niczem! — krzyknął Szygoń. — Ani o cal nie zmieni jego wielkiej drogi, ani na milimeter nie przesunie jego kosmicznych szlaków. Jedziemy na toczącej się w przestrzeni kuli.
— Jak mucha na gumowym baloniku. Che, che, che! Co za myśli, co za koncepty! Z kochanego pana pierwszorzędny causeur-humorysta.
— Pański nędzny pociąg, pańska mrówcza,
Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/68
Ta strona została uwierzytelniona.