kolejowych — t. zw. Vergnügungsbahnlinien. Uważasz — rodzaj reklamy czy anonsu, któryby zachęcił publikę do używania tych nowych dróg komunikacyjnych. Otóż potrzebna była jakaś winieta, jakiś bohomaz, niby alegorya, niby symbol.
— Ruchu?! Szygoń pobladł.
— Właśnie. Owóż wspomniany pan wymalował bajeczną figurę — imponujący symbol, który w mig rozchwytały mi poczekalnie wszystkich stacyi nie tylko w kraju, lecz i za granicą. A że postarałem się o patent i prawa niby-autorskie zastrzegłem sobie z góry, więc zarobiło się nieźle.
Szygoń dźwignął się z poduszek i wyprostował w całej swej imponującej wysokości.
— A w jakąż postać, jeśli wolno wiedzieć, przyoblekliście wasz symbol? — zasyczał zdławionym, nieswoim głosem.
— Che, che, che! W postać geniusza ruchu. Olbrzymi, śniady młodzieniec, ważący się na kruczych, potwornie rozpiętych skrzydłach, opasany wirami kręcących się w opętańczym tańcu światów — demon międzyplanetarnej wichury, śródgwiezdnej zamieci księżyców, cudnej, obłąkanej gonitwy komet bezliku, bezliku...
— Łżesz! — ryknął, rzucając się ku niemu Szygoń.
Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.