dzeniu tak, że blokmistrz musiał dokonać przesunięcia na przestrzeni. Spuścił więc tylko łącznik łańcuchowy w blokhauzie, i przy pomocy klucza otworzył stawidło. Teraz miał dostęp bezpośredni do zwrotnicy i mógł już skierować szyny na tor właściwy.
Uspokojeni funkcyonaryusze powrócili do wagonów, by czekać na hasło wolnego przejazdu. Boronia coś przykuło do miejsca. Wzrokiem błędnym patrzył na krwawy sygnał, jak odurzony słuchał chrzęstu przestawianych szyn.
— W ostatniej chwili zoryentowali się! W ostatnim niemal momencie, na jakich 500 metrów przed stacyą! Więc Smoluch kłamał?
Nagle zrozumiał swoją rolę. Szybko zbliżył się ku blokowemu, który założywszy kolbę, przerzucał stawidło i zmieniał barwę sygnału na zieloną.
Za wszelką cenę należało odciągnąć tego człowieka od zwrotnicy i zmusić doopuszczenia stanowiska.
Tymczasem koledzy już dawali znaki do wymarszu. Od końca pociągu szło już podawane z ust do ust hasło — „jazda“!
— Zaraz! Czekać tam! — krzyknął Boroń.
Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/92
Ta strona została uwierzytelniona.