— Panie zwrotniczy! — zwrócił się półgłosem do wyprężonego w postawie służbowej funkcyonaryusza. — Tam na pańskim bloku widać jakiegoś włóczęgę!
Blokowy zaniepokoił się. Wytężył wzrok w kierunku ceglanego domku.
— Prędzej! — podszczuwał Boroń. — Ruszaj pan z miejsca! Gotów poprzerzucać dźwignie, popsuć przyrządy!
— Jazda! Jazda! — brzmiały zniecierpliwione głosy konduktorów.
— Czekać, do stu piorunów! — zaoponował Boroń.
Zwrotniczy zniewolony siłą głosu, szczególną mocą nakazu rzucił się biegiem ku blokowi.
Wtedy Boroń korzystając z chwili, chwycił za kolbę stawidła i napowrót połączył szyny z torem pierwszym.
Manewr wykonany był zręcznie, szybko i cicho. Nikt nie zauważył.
— Jazda! — krzyknął, usuwając się w cień.
Pociąg ruszył, nadrabiając spóźnienie. Za chwilę zasuwał się w mroki przestrzeni już ostatni wagon, wlokąc za sobą długi, czerwony szlak latarni...
Po chwili nadbiegł od bloku zbity z tropu zwrotniczy i oglądnął starannie pozycyę stawi-
Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.