Strona:Stefan Grabiński - Klasztor i morze.djvu/19

Ta strona została przepisana.

tłem lamp i świec. Zakonnice stanąwszy przed prezbiterjum, podzieliły się na dwie grupy i zajęły miejsca na skrzydłach świątyni. Przeorysza ujęła w dłonie pastorał, godło swej władzy i ze stopni swej stalli udzieliła im błogosławieństwa. Siostra Scholastyka, skryptorka zakonu przystąpiwszy do rozłożonej na pulpicie w pośrodku prezbiterjum księgi, dźwięcznym głosem odczytała krótką lekcję z pierwszego listu św. Pawła z Tarsu o czuwaniu.
Nastąpiła śpiewna recytacja modłów wieczornych. Przy akompaniamencie organów zaintonowała pierwsza połowa chóru antyfonę „Deus in adiutorium meum intende!“
Gdy przebrzmiały ostatnie słowa modlitwy, popłynęła jakby w odpowiedź ku posowom oratorjum pieśń drugiej połowy chóru, psalm: „Domine, ad adiuvandum me festina!“
Dostojny wtór organów podjął melodje i wzmocniwszy potężnym akordem, poniósł ku wyżom zaświatów. Kilkanaście czystych niewieścich głosów modliło się dla siebie i świata o dobrą noc i cichy spoczynek, o pomoc w walce z pokusami ciała, o uchylenie złej przygody i nagłej, śródnocnej śmierci. Poprzez różańce słów wzniosłych i pełnych mistycznego zachwytu przewijały się dziwnym, niesamowitym ściegiem wyrazy stare, średniowieczem tchnące, zwroty na pół zrozumiałe, zaśniatem