Gdy po ukończeniu 24-go roku życia złożyła śluby wieczyste i została wikarją, oblicze jej cechował kamienny spokój nagrobnej steli; zdawało się, że w młodej mateczce zakonnej wypaliły się już wszystkie ziemskie ognie i że dusza jej przekroczyła już nieodwołalnie rubieże zaświatów.
Lecz był to tylko chwilowy etap. Ogłuszone obuchem klasztornych praktyk zmysły przyczaiły sie jeno, przywarowaly gdzieś w najskrytszych zaułkach osobowości i czyhały na sposobność do powrotu. — Jakoż przyszła — powoli, nieznacznie, pokryjomu.
Gdy siostra Agnes posłuszna woli przeoryszy zaniechała przez czas pewien surowszych umartwień i dziewicze jej ciało zaczęło nabierać znów kształtów pełniejszych i rozkwitać czarem niewieściej urody, odezwały się dawne tęsknoty i pragnienia. Barwy ich nie były teraz tak krzyczące, tak ogniste jak przed laty — nabrały raczej odcieni dyskretnych, chorobliwie subtelnych i zmatowanych; lecz może właśnie dlatego groziły większem niebezpieczeństwem.
Siostra Agnes tęskniła bez miary. Przychodziły na nią zadumy nagłe a nieuchwytne, zamyślenia głębokie jak otchłań, zasmucenia nieuchronne. Znienacka rozlewał sie po bladych jagodach siostry wikarji ceglasty rumieniec
Strona:Stefan Grabiński - Klasztor i morze.djvu/28
Ta strona została przepisana.