Strona:Stefan Grabiński - Klasztor i morze.djvu/35

Ta strona została przepisana.

szliwa denega wdzierała się daleko w głąb lądu. Koło północy, gdy nasilenie szkwału doszło do zenitu, cały strąd zatrząsł się nagle i wśród oślepiającego światła i huku piorunów podniosła się z głębin morza jakaś czarna, gigantyczna masa. Potem odrazu wszystko ucichło i nieprzeniknione mroki okryły ląd i wody. Nazajutrz, w ponury, listopadowy świt spostrzegli okoliczni, podle latarni rozewskiej bytujący rybacy po raz pierwszy skalisty blok nowego przylądka wyrzucony z otchłani wolą morza. W parę lat potem wystawiono na tem miejscu klasztor, w którym zamieszkały Morskie Panny. Lecz wśród ludu rybackiego przystrądzia utrzymywało się po dziś dzień mniemanie, że pustelnia nadmorskich klasztorni została właściwie tylko odbudowana na ruinach dawniejszego, zamierzchłych już czasów sięgającego klasztoru; niektórzy nawet utrzymywali, że przed pamiętną nocą listopadową można było dopatrzyć się na nadbrzeżnych spychach szczątków prastarych murów i resztek klasztornego sadu. Ile w tych gawędach było prawdy, niewiadomo — to pewna, że dzisiejszy klasztor P. P. Anuncjatek był eremem stosunkowo młodym, że smukłe, gotyckie jego wieżyce strzelały w niebo od lat niespełna dwustu...
Zatopiona w kontemplacji siostra Agnes nie