Strona:Stefan Grabiński - Klasztor i morze.djvu/54

Ta strona została przepisana.

opłotków folwarcznych zakonnice pożegnały ja serdecznie, obiecując rychłą powtórną wizytę, poczem zwróciły się na lewo w kierunku „starego klasztoru“.

Agnieszka znająca te partję tylko z planu przechowywanego w archiwum klasztornem, umyślnie wybrała te drogę, by poznać i to tajemnicze, mało odwiedzane przez siostry zakonne ustronie. Zakątek zwany „starym klasztorem“ obejmował odległy, trójkątny wyimek gruntu na zachodnim krańcu klasztornych włości; ujęty z dwóch stron pierzejami granicznego muru, oddzielony od reszty posiadłości żywopłotem cierni i tarniny, stanowił on dla siebie zamkniętą, pełną dzikiego uroku oazę. Wedle podania tam właśnie wznosił się przed wiekami stary klasztor, którego szczątki widziała jeszcze pierwsza ksieni nowego, o parę stajań na wschód zbudowanego monasteru. Podobno z tych właśnie szczątków wystawiono później na pamiątkę małą, skrętami dzikiego wina oplecioną kapliczkę z wizerunkiem Najśw. Panny we wnętrzu. Prócz tej świątyńki powstałej z ruin dawnego eremu[1], jedynym zabytkiem z owych odległych, zamierzchłych już czasów była aleja porzeczkowa, biegnąca od kapliczki równolegle do muru i linji morza.

  1. Klasztoru.