Strona:Stefan Grabiński - Klasztor i morze.djvu/55

Ta strona została przepisana.

Miejsce to w opinji starszych zakonnic było „partją zakazaną“. Jakoż nie stało się nigdy terenem wspólnych przechadzek i rekreacyj; mniszki unikały go widocznie. Mateczki i starsze siostry nie zapuszczały się nigdy same w te stronę, zaś nowicjuszkom, konwerskom i siostrom postulantkom wzbronione były samotne przechadzki po odleglejszych partjach klasztornej dziedziny. Zagadnięta raz w tej kwestji przez Agnieszkę ksieni Anastazja dała jej wymijającą odpowiedź, nie zabraniając jednak wyraźnie odwiedzania tej części ogrodu. Wogóle z czasem utrwaliło się we wikarji wrażenie, że zwłaszcza starsze, wtajemniczone w przeszłość i dzieje pierwszego klasztoru zakonnice, odnoszą się do zagadkowego ustronia jakby z uczuciem lęku i przesądnej trwogi.
Pewne światło na sprawę rzuciło przypadkowe odkrycie uczynione przez nią przed paru dniami w archiwum klasztornem pozostającem pod jej zarządem i opieką. Porządkując stare rękopisy i ulotne druki, wpadła siostra Agnieszka mimowoli na trop dziwnej opowieści związanej z dziejami starego klasztoru. To, co wyczytała na pożółkłym ze starości, na pół strawionym przez mole skrawku papieru, zdawało się wyjaśniać po części zachowanie się niektórych zakonnic. I chociaż historja brzmiała trochę fantastycznie i nieprawdopo-