zwierzał światu swą tajemnicę w zwięzłych, lapidarnych słowach szczególny grobowiec.
Patrzyłem na Inezę wstrząśnięty do głębi.
— Więc tu spoczywa...
— Mój mąż — dokończyła z dziwnym, nieznanym mi dotychczas uśmiechem.
I wtedy dopiero, po tym uśmiechu poznałem, że kobietą na płycie grobowej była ona.
— Usiądźmy tam na ławce w alei cyprysów — zaproponowała.
Usłuchałem pełen sprzecznych uczuć. Usiedliśmy w cyprysowej niszy. Na chwilę zapadło między nami milczenie. Długie cienie nagrobnych strażników kładły się nam pod stopy ostremi zrysami wierzchołków i czerniły na złotym żwirze ścieżki hieroglifami śmierci. Skądś, z wnętrza cmentarza dochodził łoskot kamieniarskiego młotka trudzącego się przy nowym nagrobku, dolatywał odzew nieszpornych organów...
— Mój mąż skończył samobójstwem — usłyszałem nagle jej głos altowy — w piątym roku naszego pożycia.
— To Pani pchnęła go w objęcia śmierci, seniora — odpowiedziałem niemal surowo.
Strona:Stefan Grabiński - Namiętność.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.