conem spojrzeniem śnieżny cud Pałacu Dożów, przesunąłem zamyślone oczy po Moście Westchnień, po ponurym bloku Więzień Karnych i zatrzymałem je na „tym długim wrębie granitowym, zielonemi poprzerywanym kanałami, białemi mostami pospajanym, gdzie kilka tysięcy okrętów przystań miewa“[1] — na Riva degli Schiavoni. I nagle pośród tego przepychu barw i kolorów, pośród tej boskiej rozrzutności piękna dech zapierającej od podziwu i ciągłego zachwytu uczułem ogromny, bezbrzeżny smutek.
Lecz smutek ten „nie do mnie należał“[2]. Jego żałobne, czarne kwefy wysnuły się ku mnie z perspektywy lat ubiegłych, spłynęły falą powrotnych ech z przeżycia wielkiego poety — samotnika, który tu, po tym samym brzegu „pod zorzę wieczorną“ przechadzał się kiedyś cichy i „w siebie pochylon“...
I gdy potem zająwszy miejsce u boku pięknej kobiety przy jednym ze stolików kawiarnianych, wodziłem olśnionemi od blasków i świateł oczyma po nurzającej się w purpurze
- ↑ Cytat z noweli Cyprjana Kamila Norwida p. t. „Menego“.
- ↑ Cytat z noweli tegoż poety p. t. „Garstka piasku“.