zachodu zatoce, przyszły mi znów na pamięć słowa zapomnianego poety o temże miejscu mówiące:
„Tam, o jutrzni we mgłach odpływają małe statki rybackie... Tam, o południowem świetle widzisz tajemnice kolorów Veronesa, Tintoretta, Tycjana... Tam, w blasku księżyca znikają okręty w mroku wielkim, a gdzie światło miesięczne wysrebrzyło falę, lśniący topór u gondoli dziobu przytwierdzony profilem zębatym się określa...“
Z zamyślenia obudził mię głos Inezy:
— Teraz może zechce się Pan podzielić ze mną niewesołemi refleksjami, które mu podobno nasuwa Riva degli Schiavoni. Przypominam obietnicę.
— I dotrzymam jej wiernie.
Popiłem czarną kawą, zapaliłem papierosa i rzekłem, patrząc w stronę Pałacu Dożów:
— Tędy, tem samem nabrzeżem, co słońcu wschodzącemu bielą marmurów dumnie się uśmiecha, o tej samej dnia umierającego godzinie szedł lat temu 83 genjalny twórca symbolizmu w Europie przed M. Maeterlinckiem, zapoznany przez własnych rodaków poeta polski, potomek Sobieskich po kądzieli, Cy-
Strona:Stefan Grabiński - Namiętność.djvu/41
Ta strona została uwierzytelniona.