— Ale gdzie?
— W pociągu — zawsze tylko w pociągu. 15 lutego pojadę znów z Czerska do Rudawy; pańską rzeczą już będzie w porę zjawić się w jednem z okien wagonu. Lecz sądzę, że zobaczymy się wcześniej; postaram się o to, by powracać sama. A zatem do miłego widzenia!
— Do widzenia! — odparł, podnosząc ku ustom jej rękę. — Do widzenia, śliczna pani! — dodał ciszej, wpatrując się zamyślony w jej rysy. — Więc w piątek?
— Tak — koło 9 rano.
I dotrzymała słowa. W trzy dni potem spotkali się znowu w pociągu osobowym, zdążającym z Będziszyna w stronę Czerska. Pani Stacha dostrzegła go zaraz w oknie jednego z wagonów na stacji w Rudawie i gdy tylko pociąg ruszył, znalazła się u jego boku, zarumieniona cudownie, przytulna, jak kotka i pełna oszałamiających uśmieszków.
Tak zawiązana znajomość miała powoli przerodzić się w stosunek zażyły, namiętny, w całem tego słowa znaczeniu „un amore appassionato“, w którym żądza przedziwnie splotła się z uwielbieniem.
Łunińska nie była kobietą wolną. Okolicz-
Strona:Stefan Grabiński - Namiętność.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.