Strona:Stefan Grabiński - Niesamowita opowieść.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

W parę minut potem dymiła już na stole kawa, rozwierały zapraszająco swe łamy dzienniki.
Wypiłem kawę i zapaliwszy papierosa, zabrałem się do odczytywania dzienników. Nawinął mi się pod rękę ów nadzwyczajny telegram, wybity wyjątkowo wcześnie, bo jeszcze przed wydaniem porannem. Na czele rzucał się w oczy tłustym drukiem tytuł sensacyjnego wypadku:
— Tragiczna śmierć hrabianki W. S.
Z zasady pogardliwie pomijam wszelkie artykuły z zakresu kryminalistyki; nie lubię krwawych, szpitalem lub morgą zalatujących wrażeń. I tym razem chciałem już odłożyć tę nadzwyczajność na bok, gdy przelotny rzut oka na czerniejące rzędy liter, zatrzymał się na jednym wyrazie. Była nim nazwa pewnej podmiejskiej miejscowości, z którą łączyło mię parę odległych wprawdzie lecz dość silnych wspomnień.
Podjąłem wzgardzony telegram i przeczytałem następującą, zresztą zwięźle podaną wiadomość:
„Dziś w nocy na „Wygnance“ zaszedł dziwny, tragiczny wypadek. Nad ranem w jednej z komnat „Czerwonego Zamku“, dziedzicznej własności hrabiów S. znaleziono zwłoki dwudziestoletniej hrabianki Walerji. Śmierć nastąpiła wskutek celnego ciosu, zadanego w serce puginałem. Innych ran ani obrażeń na ciele dotąd nie stwierdzono. Sprawa przedstawia się ciemno i tajemni-