ujrzałem świateł — dom głuchy był i ślepy, jakby w nim nikt nie mieszkał. Widocznie spędzała wieczory w jednym z pokoi, wychodzących na północ, t. j. od strony najmniej dostępnej dla oka przechodniów. Zniechęcony odszedłem...
Ponawiane przez dnie następne próby, wydały ten sam wynik. Musiałem z rezygnacją poddać się jej życzeniu i zaczekać do soboty. Dziwiło mię tylko niezmiernie, że przez cały tydzień ani razu nie spotkałem jej gdzieś w mieście, w teatrze lub tramwaju. Znać dawny tryb jej życia uległ zasadniczej zmianie. Jadwiga Kalergis, niegdyś przedmiot codziennego podziwu wielkomiejskich dandysów i Don Juanów, królowa balów, koncertów i towarzyskich rozrywek, żyła teraz jak mniszka.
W gruncie rzeczy byłem z tego zadowolony i dumny. Nie posiadam próżnej ambicji tych, którzy lubią drażnić drugich widokiem własnego szczęścia; nie pragnę pysznić się nią przed ludźmi. Przeciwnie — ta tajemniczość, ta ukradkowość naszego stosunku ma urok niewysłowiony. Odi profanum vulgus...
— | — | — | — | — | — | — | — |
Nareszcie nadszedł dzień upragniony. Przez cały ranek chodziłem jak błędny. Koledzy z redakcji śmiali się ze mnie, utrzymując, że napewno jestem zakochany.
— Istny warjat z tego Szamoty — wyraził się półgłosem referent teatralny — od jakiegoś