Strona:Stefan Grabiński - Niesamowita opowieść.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

mijał szybko, i nowa fala żądzy młodej, żywiołowej, nie skrępowanej niczem grążyła nas w odmęcie szału...
Rozstaliśmy się późno w noc koło godziny pierwszej. Na pożegnanie przypięła mi do piersi bukiecik fjołków. Podniosłem do ust jej rękę:
— Więc znowu aż za tydzień?
Skinęła w milczeniu głową.
— Niech i tak będzie. Żegnaj mi carissima!
Wyszedłem.
W przedpokoju podczas wkładania palta nagle przypomniałem sobie papierośnicę, pozostawioną na konsoli. Nie zdejmując tedy okrycia, wróciłem do pokoju po zapomniany przedmiot.
— Przepraszam cię — zacząłem, zwracając się w tę stronę, gdzie pozostawiłem przed chwilą Jadwigę. Lecz rozpoczęty frazes zamarł mi na ustach. Jadwigi w sypialni już nie było. Czyżby już odeszła do przyległego pokoju? Nie słyszałem przecież odłosu otwieranych wewnątrz drzwi...
Hm... szczególne — mruknąłem, chowając papierośnicę, — szczególne...
I powoli, w zamyśleniu zeszedłem po schodach na ulicę.

Stosunek mój z Jadwigą Kalergis trwa już od paru miesięcy, wciąż okryty zupełną tajemnicą przed światem. Nikt nie przypuszcza, że jestem kochankiem najpiękniejszej kobiety stolicy. Dotąd nikt nas nie spotkał razem w miejscu publicznem.