Strona:Stefan Grabiński - Salamandra.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

pomocy osęków udało nam się wciągnąć ciało do łódki.
Wierusz, skierowawszy światło na twarz nieszczęśliwego, wydał stłumiony okrzyk. Człowiekiem, uduszonym przez Jastronia, był ten sam wysoki, barczysty mężczyzna, który dnia poprzedniego wieczorem przyszedł do mego przyjaciela ze słowem przebaczenia...