Strona:Stefan Grabiński - Salamandra.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zjawisko zdumiewające! Zatem mag ginie w tym wypadku zatruty własnym jadem?
— Tak. Jest to t. zw. w magji „powrotne uderzenie.“ W ten sposób nieraz spełnia się na operatorze wielkie prawo „reprobacji“ czyli magicznej „kary osądzenia.“
— Przyszło mi na myśl szczególne skojarzenie ze znaną historją z Nowego Testamentu o demonach wypędzonych z ciała opętanego w świnie.
— Przykład nader trafny, mój Jerzy. Chrystus, wyzwalający nieszczęśliwego opętańca w ten dziwny sposób, dokonał dzieła świadczącego o Jego wysokiej sile magicznej; było to potężne przerwanie prądu magnetycznego, zakażonego przez złą wolę. Znamienną przytem jest rzeczą, że czarne siły, które opanowały ciało nieszczęśliwego, musiały przejść w inny lubo niższy organizm. Wyparty z człowieka wir astralny wszedł w zwierzęta, które zkolei opętane przez demony, rzuciły się w morze i potonęły.
— Zatem właściwie nie nam grozi niebezpieczeństwo w razie rozerwania kontaktu z Halszką, lecz Kamie?
— Takby należało się spodziewać, gdyby nie jedna okoliczność. Kama z wszelką pewnością wie o tem, że czarny mag, uwalniający kogoś od czaru przez siebie rzuconego, musi mieć w rezerwie drugą upatrzoną ofiarę; w przeciwnym razie prąd ugodzi w niego samego.
— Nie rozumiem. Przecież Kama nie ma chyba zamiaru wypuszczać Halszki z pod swej władzy?
— Tak — lecz ja ją do tego zmuszę, przerywając więźbę magiczną między kukłą a twoją narzeczoną. Efekt będzie taki sam, jak gdyby Kama