— Sądzę — rzekł — że niema żadnych wątpliwości co do tego, kto jest sprawcą „wrzutów“ u Halszki.
— Tak. Wszystkie poszlaki prowadzą w jedną stronę.
— Musimy zatem działać i to natychmiast, dopóki trujący wicher, który płynie stamtąd, nie rozpęta się w orkan nie do opanowania.
— Jestem na twoje rozkazy.
— Czy pamiętasz resztki wody rozlanej przez Kamę z owej czary?
— Naturalnie; zebrałeś ją wtedy do retorty i schowałeś w niszy Athanora.
— Udało mi się nareszcie zbadać widmo astralne tej wody.
— Więc woda ma tez swoje widmo astralne?
— Jak każdy żywioł i każdy pierwiastek. Czy czytałeś Teofrasta Paracelsus’a „De ente astrorum“ i „Archidoxis magica?“
— Nie. Słyszałem tylko o tym dziwnym człowieku. Uchodzi podobno wśród okultystów za powagę.
— Jeden z najgłębszych magów w Europie, niesłusznie ośmieszony przez wiedzę oficjalną. Otóż wspomniane przeze mnie dzieła tego filozofa rozróżniają cztery rodzaje widm astralnych: Stannar lub Truphat, czyli widmo minerałów, które będąc łącznikiem między ich częścią materjalną a duszą, wywołuje krystalizację — widmo astralne kwiatów czyli Leffas t. j. siłę życiową rośliny, którą można drogą alchemiczną uwidocznić w rurce szklanej, wkońcu widmo zwierząt zwane Evestrum i dwojnika, czyli sobowtóra ludzkiego.
Strona:Stefan Grabiński - Salamandra.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.