Strona:Stefan Grabiński - Salamandra.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

— Którą wybrałeś?
— Pójdziemy w kierunku słabszego wychylenia astralu.
— To znaczy w kierunku wskazywanym przez krótszy smoczek ukariny?
— Tak. A wiesz, dlaczego?
— Nie domyślam się.
— Bo przypuszczam, że odgałęzienie dłuższe jako symbol silniejszej atrakcji w tym kierunku zaprowadziłoby nas wprost do Kamy. Nas obchodzi natomiast owo dyskretne, ledwo widoczne wychylenie, którego obrazem sutka krótsza.
— Spodziewasz się zatem przy pomocy tego drogowskazu dotrzeć do czegoś innego.
— Tak. Będzie to właśnie owo „tertium associationis magneticae,“ którego szukam.
— Oryginalny pomysł!
— Tłumacząc tę operację na język geometrji, możnaby powiedzieć, że stosunek magnetyczny przedstawia się w postaci trójkąta. Będzie to „triangulus magneticus,“ którego szczytem jest Kama, zaś wierzchołkami przypodstawowemi: woda w tem naczyniu i owo nieznane X, na które wskazuje krótszy palec przyrządu.
— Lecz w jaki sposób skorzystasz ze wskazówki? Naczynie cię chyba samo nie weźmie za rękę i nie zaprowadzi?
— Coś w tym rodzaju. Odegra ono rolę astralnego kompasu, który odpowiednio ustawiony zawiedzie aż na miejsce.
— Właśnie chodzi o to ustawienie. Przy kompasie zwyczajnym wystarczy obrócić o pewien kąt tarczę ze stronami świata umieszczoną pod igłą,