Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/121

Ta strona została przepisana.

błąkanej w pustyni wodnej rafy atolu, zaczepił kilem o wystającą z jej calizny ostrogę. Zachrobotało coś straszliwie pod kadłubem i „Conqueror“ śmiertelnie raniony przechylił się na bok. Awarja musiała być znaczna, bo parowiec nagle stracił dotychczasową chyżość i zaczął słaniać się. Woda gwałtownie wdzierała się do rozprutych jego wnętrzności.
— Do pomp! — zagrzmiał rozkaz kapitana.
Rzucono się do wyczerpującej, bezpłodnej pracy. Po sześciu godzinach woda wtargnęła do kotłowni i pozalewała paleniska. Zbliżał się koniec.
Radjotelegrafista Sleet wysyłał ostatnie rozpaczliwe depesze błagające o pomoc. Spuszczono jedyne dwie pozostałe jeszcze szalupy ratunkowe. Wypełnili je podróżni tak szczelnie, że odrazu groziły wywróceniem. Załoga z kapitanem pozostała na pokładzie.
— Starajcie się jak najdalej odsądzić się od okrętu! — krzyknął Peterson przez tubę do kierowników szalup.
— A pan tu jeszcze, inżynierze? — zdumiał się w następnej chwili, spostrzegając Gniewosza, który wynosił z kajuty na ramionach omdlałą żonę.