Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/122

Ta strona została przepisana.

— Chciałem ją ocucić — tłumaczył się inżynier — i dlatego tymczasem wyprzedzili nas inni. Czy niema już dla nas miejsca?
Peterson zwrócił się do ludzi w bliższej statku szalupie, która właśnie odbijała od burty:
— Halo! Brown! Miejsce dla jednej kobiety!
Odpowiedziały mu głosy protestu.
— Rzuć im ją pan, do łodzi, dopóki to jeszcze możliwe! — krzyknął Peterson. — Sternik Brown ją przyjmie. Liczę na niego. Rzuć ją pan, póki czas!
Gniewosz objął Ludwikę ostatniem, rozpaczliwem spojrzeniem, dotknął ustami jej ust i mierząc oczyma odległość, rzucił ją. Na chwilę serce przestało mu bić w piersi. Para rąk brązowych muskularnych wyciągnęła się z szalupy ku spadającemu ciału i w porę pochwyciła w powietrzu.
— „Al right“! — rzekł spokojnie Peterson. — Wiedziałem, że Brown nie zawiedzie.
Gniewosz trupio blady stał obok na kapitańskim mostku i wpatrywał się w oddalającą się szybko szalupę. Łódź zmierzała z wysiłkiem w stronę pierwszej, która zdążyła już odpłynąć od okrętu na bezpieczną