Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/134

Ta strona została przepisana.

dostrzegasz pan tego z ich ruchów i postawy?
Peterson mówił prawdę. Krajowcy zatrzymali się, a ich przodownik dawał rozbitkom jakieś znaki.
— Aha — wywnioskował kapitan — zaczynają pertraktować. To co innego.
I spuścił browning. Odległość dzieląca ich wynosiła najwyżej pięćdziesiąt kroków. Rozróżniali już dokładnie twarze i głosy. Wyspiarze naradzali się widocznie nad metodą dalszego postępowania. Decyzja zapadła wkrótce. Naczelnik oddziału, wysoki, kształtnie zbudowany mężczyzna odłączył się od towarzyszy i odrzuciwszy daleko od siebie broń, zbliżał się ku białym z wyciągniętą życzliwie ręką. Kapitan oddał browning Gniewoszowi.
— Zostań pan z tem na miejscu w odwodzie, gotów jakby w każdej chwili do zrobienia z broni użytku. Pogadam sobie z tym gentlemanem samo wtór. Znam trochę język polinezyjskich dzikusów. Bo przypuszczam, żeśmy wylądowali na jednej z wysp Oceanji, chociaż dalibóg to skaliste odludzie nie przypomina mi żadnej z poznanych przeżeranie w ciągu trzydziestu lat włóczęgi po tych zakazanych wodach.
Tymczasem kolorowy wojownik podszedł