Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/159

Ta strona została przepisana.

Inżynier słuchał początkowo z roztargnieniem, potem ze wzrastającą z każdem słowem uwagą. Gdy Peterson skończył, Gniewosz zamyślił się i milczał uporczywie. Wreszcie nie odpowiadając na zadane pytanie, opowiedział mu zwięźle dzieje swego żywota. Peterson słuchał nie przerywając. Gdy Gniewosz skończył i zadumany wpatrywał się w ognisko, kapitan uścisnął mu rękę.
— Odwagi przyjacielu! Wprawdzie linje twego życia układają się dziwnie i jakiś fatalny los zdaje się pędzić cię wciąż w jedną niesamowitą stronę, nie trać otuchy. Nie należy poddawać się przypadkowemu zbiegowi okoliczności.
Gniewosz uśmiechnął się gorzko.
— Przypadkowy zbieg okoliczności — powtórzył bezdźwięcznie.
— Ależ naturalnie, że ten konający kacyk znalazł w tobie materjał na medjum, czy, jak się wyraził po swojemu, na pośrednika między tymi dzikusami a duchami ich przodków — to uważam za czysty przypadek.
— A mnie zastanawia to, że moment naszego ocalenia zeszedł się w tak zagadkowy sposób z chwilą jego agonji. Jakgdyby Atalanga czekał na moje tu przybycie, jakgdy-