Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/161

Ta strona została przepisana.

— Droga jedyna. Niema innego wyjścia. Poddaję się pod twoją komendę.
Peterson wypuścił z fajeczki gęsty kłąb dymu.
— All right! A wiesz, gdzie mniej więcej znajdujemy się w tej chwili?
O ile sobie przypominam, określiłeś już raz szerokość i długość geograficzną wyspy — odpowiedział Gniewosz z lekkim uśmiechem.
— Gdzieś na ostatecznych, wschodnich krańcach Polinezji, na odosobnionej, od świata i towarzyszek odciętej wyspie Oceanu Spokojnego, w samem sercu pustkowia wodnego, na wysokości środka republiki Chilijskiej.
— Vis à vis Chile? Skąd to przypuszczenie?
— Pomijając niektóre szczegóły w strojach kobiet, zwłaszcza tej czarnobrewej księżniczki Rumi, odnalazłem w języku Itonganów i w niektórych ich zwyczajach wyraźne ślady wpływów chilijskich. Kto wie, czy przed wiekami, któryś z ich przodków nie przywędrował na samotną wyspę z kontynentu Południowej Ameryki? Co to za hałas!...
Ciszę nocy rozpruł ostry zgiełk głosów: niskie, gardłowe okrzyki mężczyzn i piskli-