Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/171

Ta strona została przepisana.

kształtu gruszek, kołysały biodra rozwodziste, bujawe, krzyżowały się łydki sprężyste, o konturach smukłych, młodych antylop.
Taniec był szczególny. W przeciwieństwie do dzikich skoków i rzutów mężczyzn tchnął miękkim wdziękiem i hamowaną dyskretnie lubieżnością. Było w nim coś z hiszpańskiego fandango, szerokiego gestu habanery i chilijskiej cueca.
Peterson miał chwilami wrażenie, że przypatruje się pląsom uroczych, południowo-amerykańskich kreolek tańczących na towarzyskich tertullas gdzieś w Limie, Arequipa czy. Caracas, lub że uczestniczy w ludowej zabawie na pograniczu Peru i Boliwji i podziwia rozchybotane w tanecznym szale, przy dźwiękach gitar i mandolin palące cigarillos, półkrwi hiszpańskiej senjority.
Trącił łokciem stojącego obok w zadumie Gniewosza:
— John, to ładne, co? Nawet bardzo ładne?
A po chwili:
— Słuchaj, John — ten pierwszy taniec, męski — to była Polinezja — ten drugi — to południowa Ameryka, to kultura taneczna prastarych Indjan może z czasów Inków