Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/172

Ta strona została przepisana.

lub Tolteków, zmieszana z rytmem krwi hiszpańskiej.
Inżynier nie zdążył z odpowiedzią, bo czyjaś ręka mocno, choć łagodnie odciągnęła go w inną stronę. Odwrócił się i spostrzegł Huanakę. Starzec spoglądał na białych porozumiewawczo i znakami dawał do poznania, że pragnie pomówić z nimi na osobności. Usłuchali wezwania i podeszli z nim ku upłazowi pod jednym z kurhanów okrytemu cieniem żałobnej kazuariny. Tu usiedli. Kapłan patrzył w milczeniu na biesiadników i tancerzy w pośrodku cmentarza, a potem nie odwracając oczu od obrazu, rzekł do Petersona:
— Bracie Atahualpo, słuchaj uważnie, co powiem i w chwilach przerwy tłumacz Itonguarowi znaczenie słów moich. Bo przeznaczone są dla niego.
Kapitan skinął głową. Huanako utkwił w Gniewoszu spojrzenie swych mądrych, dobrych oczu i długo badał go do głębi.
— Itonguarze! — przemówił wreszcie głosem cichym a uroczystym. — Ponieważ wszechmocny los i wola króla chciały, byś został pośrednikiem między nami a duchami naszych praojców, powinieneś poznać przeszłość naszą i dzieje naszej ziemi. Wielki król umierając w moich ramionach,