Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/187

Ta strona została przepisana.

się. Kapitan obrzucił Izanę groźno-badawczem spojrzeniem. Lecz wódz uśmiechnął się i biorąc Gniewosza pod ramię, rzekł:
— Bądź spokojny, Atahualpo! Dusza Itonguara przekracza w tej chwili próg rzeczywistości i przechodzi na tamten brzeg. Dlatego ciało chwieje się i zapada w sen. Pomóż mi wyprowadzić go do wigwamu[1] duchów.
Z trudem udało im się podprowadzić Gniewosza do namiotu ze skór stojącego o parę kroków od domu narad. Gdy podnieśli kotarę pustego wigwamu i posadzili go na ławie pod ścianą, był już w pełnym transie. Izana uśmiechnął się z zadowoleniem:
— Itonguar śpi już snem świętym, a dusza jego ogląda twarzą w twarz oblicza zmarłych i rozmawia z duchami. Zostawmy go tu samego, Atahualpo. Nie wolno ludziom zwykłym przebywać w wigwamie, gdy śpi w nim tłumacz zaświatów.

Wyszli, zapuszczając za sobą kotarę od wejścia. Tymczasem dokoła namiotu duchów zebrały się rzesze ludu. Tłok był taki, że Izana rnusiał rozstawić straże. Na przestrzeni zamkniętej przez kordon wojowników, dokoła wigwamu zajęli miejsca wo-

  1. Wigwam — namiot.