Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/201

Ta strona została przepisana.

przygotowań i miał się zakończyć ogólnym przeglądem sił zbrojnych. To też kapłani szli w zamyśleniu z miejsca modłów na majdan zebrań wojskowych. Tu oczekiwali ich już Itonguar i Atahualpa otoczeni świtą i zastępami wojowników.
Po miesięcznym pobycie na wyspie Gniewosz zmienił się ogromnie. Narzucona mu przez krajowców rola nietylko nie skrępowała w niczem swobody jego ruchów, lecz owszem spotęgowała poczucie pewności siebie i wyższości nad otoczeniem. Był naprawdę ich Itonguarem, drogmanem zaświatów, kierownikiem pierwotnych i naiwnych umysłowości. W krótkim czasie opanował wybornie ich język i władał nim sprawniej, niż niejeden tubylec. Ta łatwość w wyuczeniu się ich mowy przyczyniła się też bardzo do podniesienia go w oczach Itonganów. Przypisywali to wpływowi duchów, które znać otaczały go szczególniejszą łaską. Ucieczka Marankagui zazdrosnego o wpływy zakrawająca na zdradę wzmocniła jeszcze stanowisko Itonguara. Uważano krok szamana za realizację jego przepowiedni. Z największem jednak uznaniem spotkała się energja, z jaką w przeciągu miesiąca przy pomocy Atahualpy zorganizował wojsko i przygotował kraj do woj-