godniejszym ich następcą? Kto w sposób cudowny łączy męstwo i mądrość wodza z tajemną władzą rozumienia świata duchów i zmarłych? Czyż naprawdę niema między nami takiego męża? Itonganie? Kto ostrzegł nas przed zdrajcą i przygotował do boju? Kto w dniach trzydziestu dokonał dzieła niesłychanego u nas od wieków? Kto wystawił armję bitną i sprawną w obrotach, jak koło garncarskie w rękach mistrzowskiego zduna? Kto zaopatrzył tę armję w spiżę na całe miesiące i wyposażył w nowy rodzaj broni?
— Itonguar! Itonguar! — przerwały mu entuzjastyczne okrzyki.
— Wyście powiedzieli — podjął starzec, opanowując wrzawę gestem ręki. — Niech się stanie wedle woli waszej. — Rado dziesięciu, zatwierdź przez powstanie wolę ludu!
Chwilę po wezwaniu starca trwała naprężona cisza. Oczy wojowników spoczęły wyczekująco na starszyźnie. Lecz niedługo czekali. Pierwszy powstał z miejsca najdzielniejszy z wodzów Ngahue, za ich przykładem poszedł Ksingu i wszyscy inni bez wyjątku.
Wtedy Huanako położył rękę na ramieniu Itonguara i rzekł wśród uroczystego milczenia.
Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/206
Ta strona została przepisana.