Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/209

Ta strona została przepisana.

szczyptę peruwiańskiego balsamu i zdjął ze ściany oznaki władzy królewskiej. Z naczynia buchnął niebieski dym i napełnił chram słodkiemi woniami. Arcykapłan wdział na barki Czandaury poncho barwione w szafranie, głowę jego przyozdobił kołpakiem z błyszczącym nad czołem błękitnym soliterem, a na palec średni ręki lewej włożył mu złoty pierścień. Król ukląkł j pochylił głowę. Starzec położył na niej obie dłonie i patrząc w niebo przeglądające przez otwór szczytowy, rzekł:
— Synu i królu mój, przyjm błogosławieństwo na drogę nowego żywota.
Wodzowie uderzyli włóczniami o puklerze. W świątyni rozległ się chrzęst żelaza na znak, że panowanie króla rozpoczęło się pod hasłem wojny. Król pozostał sam, by spędzić w świątyni godzinę na rozmowie z boginią Pele i duszą własną.
Gdy przebrzmiały echa ostatnich kroków, powstał i oparty o jedną z kolumn wpatrzył się zamyślony w zwoje dymu wysnuwające się z urny. Był w szczególnym nastroju. Do niedawna igraszka w ręku sił nieznanych, młodzieniec wątpliwego pochodzenia, zawdzięczający wykształcenie i pozycję społeczną tajemniczym właściwościom, przykuty węzłami „wdzięczności” do